Kuchnia kresów wschodnich czyli krężałki, hałuszki i inne przysmaki

McDonald, KFC, czy Telepizza to miejsca w których najczęściej stołujemy się podczas naszych wakacyjnych wyjazdów. Typowe sieciówki, w których zawsze dostajemy to samo bez względu czy jesteśmy w Gdańsku, Zakopanem, czy na autostradzie A1. Pozostaje tylko jedno pytanie czy jedzenie w takich miejscach choć na chwilę przybliża nas do poznania regionalnych potraw i poznawania nowych smaków? Oczywiście, że nie. Boimy się próbować nowych rzeczy i to bezpodstawnie, bo kto wie czy nie zakochamy się w kuchni odwiedzanego regionu? Podróże to nie tylko miejsca, zabytki czy dziedzictwo kulturowe, ale także tradycyjne przysmaki i napoje, a tych na wschodzie Polski nie brakuje.

Jedną z kuchni którą możemy poznać na kresach wschodnich jest niewątpliwie moja ulubiona kuchnia tatarska. Pełna słodkości, łączenia przypraw i niezapomnianego orientalnego aromatu. Najlepiej skosztować tatarskich przysmaków w Kruszynianach u pani Dżennety, właścicielki Tatarskiej Jurty. To tam przy opowieściach pani domu można wypić przepyszną paloną kawę z cynamonem, czy skosztować Belyszu, będącego wielowarstwową potrawą mięsno-warzywną zapiekaną w cieście, czy spróbować tatarskiego gulaszu mięsnego z gaszą gryczaną. Wszystko to jest przygotowywane według starych rodzinnych receptur, których pilnie strzeże Pani Dżenneta.

Na Lubelszczyźnie wyraźne w kuchni są akcenty rosyjskie i białoruskie, a najcenniejszym skarbem wprost od natury są przepyszne miody zarówno lipowe, jak i rzepakowe, gryczane, czy rzadko spotykane miody malinowe. Również wszechobecne owoce aż kuszą swoim kolorem i smakiem. Bo czymże były by wakacje bez słodkich malin, porzeczek, czy krwisto czerwonych truskawek. Jednym z najbardziej charakterystycznych dań są pierogi z najróżniejszymi rodzajami farszu. Oprócz tego większość potraw na Lubelszczyźnie przygotowywanych jest z mąki, kaszy gryczanej lub jaglanej. Również jedną z popularniejszych potraw jest cebularz lub wypiekane tylko w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, Koguty Kazimierskie.

Podkarpacie to królestwo dziwnych i tajemniczych nazw potraw takich jak: hartacze, krężałki, kugiel, bulwiok, hałuszki, czy krupniak. Wszystkie wymienione pyszności i nie tylko można nabyć w sklepach, lokalnych knajpach i restauracjach, a także nocując w pensjonatach i gospodarstwach agroturystycznych dzięki przekazywanym z pokolenia na pokolenie recepturom. Wszystkie te przedziwne nazwy wywodzą się z wiecznie żywej na podkarpaciu kuchni łemkowskiej oraz ukraińskiej. Każdy kto zawita w te rejony musi skosztować proziaku – czyli placków przypominających chleb, które piecze się bezpośrednio na kuchennych płytach. Podaje się je z wiejskim masłem, słodką śmietaną lub zimnym mlekiem. Zapewne ten smak nie jednej osobie przypomni lato u dziadków na wsi, kiedy to babcia sama wyrabiała masło, a dzieci rządkiem ustawiały się po świeżo wydojone, jeszcze ciepłe mleko. Warto również spróbować wyrabianych tu powideł śliwkowych z Krzeszowa, które są smażone w miedzianych kotłach bez dodatku cukru, a przy okazji odwiedzin Jasła lub Rzeszowa spróbować regionalnych win.

Na Podlasiu króluje nie tylko żubr, ale i masa niezwykłych smaków. Tu można poczuć się jak na Litwie, ponieważ wpływy sąsiada od wieków obecne są nie tylko w życiu, ale i regionalnej kuchni. Wiejskie chleby, kiełbasy i sery, w tym pyszny ser koryciński, wytwarzany według starych receptur rodem z Korycina. Jednak podstawą większości dań są ziemniaki i mam na myśli tu takie potrawy jak baba ziemniaczana, kiszka ziemniaczana, placki oczywiście ziemniaczane czy kartacze. Również jak by nam ziemniaków było mało można spróbować kołdunów z mięsem, które przygotowuje się na bazie surowych, tartych ziemniaków. Jednak czymże by było Podlasie bez popularnego i znanego w całej Polsce sękacza, którego korzenie sięgają kultury Bałtów. To pyszne ciasto pieczone nad ogniem, potrzebuje nawet kilkudziesięciu jaj, a technika wypieku jest raczej dość skomplikowana. Wspominałam wcześniej o wpływach litewskich i oczywiście dzięki nim możemy zajadać się kindziukiem lub tzw. palcówką. Ta tajemnicza nazwa kryje podsuszaną wieprzową kiełbasę oraz dziczyznę, którą podaje się w duecie z sosem szyszkowym. No, ale jak to biesiada bez alkoholu? Nic z tych rzeczy! Bez tradycyjnej żubrówki nie ma nawet co zasiadać do stołu! Wraz ze swoim źdźbłem trawy jest jednym z najpopularniejszych trunków rodem z Puszczy Białowieskiej.
Zalewajka, kugiel z czermna, zmiocarz, czy pokrzywianka to tradycyjne potrawy rodem z województwa świętokrzyskiego. Kuchnia tego regionu to kuchnia chłopska i szlachecka zarazem, która nie może się obyć bez wpływów żydowskich. To tutaj głównie wykorzystuje się kapustę, kaszę lub mleko. Poza wcześniej podanymi przysmakami warto spróbować białego barszczu z kiszonej kapusty lub parzybrody, która oznacza gotowane ziemniaki, z kapustą i skwarkami. Jak łatwo można dostrzec jest to niezwykle tłusta i ciężkostrawna kuchnia, ale nie mniej smaczna. Dla osób o delikatniejszych żołądkach idealną pozycją będą owocowe zupy najczęściej wiśniowe lub jagodowe podawane ze śmietaną. Kolejną dziwną nazwę jaką spotkamy w świętokrzyskim będzie pasternocka, czyli kasza ze śliwkami, której nie spróbujemy nigdzie indziej. No i oczywiście na popitkę polecam sośniak lub bzówkę.

Świeżo wędzone ryby nie tylko na pomorzu! Tych najsmaczniejszych spróbować możemy tylko na Warmii i Mazurach, a mam tu na myśli węgorze i trocie. Również zupy rybne, potrawy z raków z dodatkiem ziół i brzozowej kory są nie lada gratką dla smakoszy z całej Polski. Jak dobrze wiemy z historii mazury to nie tylko kuchnia polska, ale i niemiecka. I tu na scenę wchodzi kapusta, kiełbasy, mięsa maści wszelakiej, kluski oraz takie ”wojskowe zupy” jak np. flaki czy barszcz. Spróbujemy tu również cepelinów, czyli mięsa w kluskowym cieście, kołdunów i oczywiście popularnych na całym wschodzie pierogów. A co do trunków to podziękować wypada dawnej ludności zza Buga, która specjalizowała się w ważeniu browaru oraz pędzeniu nalewek i likierów. Między innymi perłą w koronie wśród trunków Warmii i Mazur jest Niedźwiedziówka stworzona na bazie miodu.

Mam nadzieję, że choć odrobinę pobudziłam kulinarną wyobraźnię, a także obudziłam kubki smakowe żądne nowych doznań. Naprawdę nie warto wiecznie jeść tego samego tylko, dlatego że jest sprawdzone. Odrzućmy McDonaldy i wspierajmy ludową kuchnię. Próbujmy chociaż podczas wakacyjnych wojaży czegoś nowego. Zatraćmy się w smakach i kulturze Polski Wschodniej, która na każdym kroku będzie nas zachwycać.

Opublikowano:

Autor:

Propagator użytecznych i nowoczesnych rozwiązań w projektowaniu stron. Jego specjalizacja to performance marketing oraz e-mail marketing. Na pierwszym miejscu stawia skuteczną komunikację i budowanie relacji z klientem. Interesuje się nowymi technologiami i postępami w badaniach kosmosu.


Oceń artykuł: