Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec
Tarnów - Hel - Jarosławiec

Tarnów - Hel - Jarosławiec

Dzień 1 Ruszamy w Tarnowie z rynku punkt 7 godzina, równo z dzwonami w kościele i na ratuszu. Kierujemy się na Żabno a potem Borusową.Niestety w tej ostatniej miejscowosci prom jest nieczynny, więc musimy wrócic się pare kilometrów. To skutkuje zmiana trasy. Dolatujemy do Ujścia Jezuickiego i przeprawiam się promem do Opatowca. Tutaj zaraz na brzegu rzeki wita mnie Marszałek. Krótka przerwa w tym miasteczku i lecimy boczną drogą na Pińczów, Nowy Korczyn i Busko Zdrój zostawim całkiem z boku. Po drodze zwiedzamy jeszcze na szybko Wiślice, malutkie uroce miasteczko z katedrą i rzeką Nidą obok. Potem dalej kierune Pińczów, a po osiągnięciu tej miejscowości, po uzupełnieniu wody i posiłku lecimy na Jęd... rzejów. Droga do Jędrzejowa jeszcze jako tako, ale sam Jędrzejów nigdy nie budził mej sympati. Tak było i tym razem. No trudno, lece dalej na Małogoszcz. W polowie drogi zarzywam szybkiej kompieli w rzece Biała Nida. Nie pomoglo to zbyt wiele, dalej jestem wykończony słońcem i podjazdami.Świętokrzyskie jest piękne, ale męczące. W Małogoszczy coś na ciepło na szybko.Poza tym zaczyna padać. Ten deszcz mnie ożywia i daje nową siłe.Ruszam drugi etap w lejącym dość deszczu. Trasa prowadzi przez Krasocin, Oleszno, Mokre Góry do miejscowości Przedbórz. Mokre Góry to już województwo Łodzkie. Szturmem całe Świętokrzyskie odbrobiłem, w szarży której nawet Legioniści Marszałka by się nie powstydzili. Przedbórz to mala fajna mieścinka w której jest parę zabytków i przepływa przez nią Pilica. Kieruje się bokami na miejscowość Skotniki.Po drodze nocuje ale w miejscowości Taras, gdzie miły pan spotkany w sklepie sam zproponował abym na jego polu namiot sobie rozbił na noc. Co też skwapliwie uczyniłem. W tym dniu przejechałem 196,03 km Dzień 2 Ruszyłem rano skoro świt.Koguty mnie obudziły. Piękne widoki budzącego się dnia. Świt, mgielka delikatna, pięknie po prostu. Skotniki śniadanko i dalej na Dąbrowe nad Czarną a potem przeciąć obie krajówki, by po paru kilometrach wylądować w Zarzęcinie. Najpierw kawusia, dokładnie w tym barze Fregata, w którym w 2002 impreze zorganizowałem, czyli zlot motocyklowy www.riders.pl Teraz kompiel się przyda. Zaszyłem się na odpoczynek niedaleko miejscowosci Karolinow. Po paru godzinkach, kiedy już odpoczołem, zjadłem, wykąpałem się oraz przespałem poleciałem dalej przez Smardzewice na Tomaszów Mazowiecki. Tutaj z powodu upału dla odmiany ochłodziłem się w rzece Pilicy. Potem kierunek Ujazd, do którego nie dotarłem. Przy wyjezdzie bowiem widze nazwe miejscowości Cekanów, tam też się kieruję, by potem przez las dotrzeć do drogi na Lubochnie. Ta droga przez las to była masakra, bardzo kiepskiej jakosci i chmary końskich much i komarów. Ale cóż, tak to jest jak się mapy nie bierze ze soba, a tylko luzne strony starego atlasu, bo tak jest wieksza przygoda. W Lubochni, w tej samej w której stacjonował król jak na Grunwald szedł zatrzymałem się chwile na zwiedzanie i dalej. Następne miejscowości to miedzy innymi Tarnowska Wola, aż zdjęcie musiałem zrobić. Potem popytałem troche o miejsce na nocleg, i zostałem skierowany nad piękne małe jeziorko w miejscowości Chociszew.To ciut zmieniło plany, zobaczymy jak dalej pojade. Nad jeziorkiem poznałem wesoła ekipe, pół nie przespanej nocy, mimo że nie uczestniczyłem w balanze :) Ale co tam, fajnie że tak mozna tylu fajnych ludzi podczas wyprawy poznać.Burza straszyła, ale poszła bokiem. W tym dniu tylko niecałe 95 kilometrów. Dzień 3 Wstałem, herbatkę wypiłem, w jeziorku wykąpałem i jadę dalej pomału w kierunku na Żelechlinek . A potem znów miejscowość Karolinów, tyle że inna, do końca asfaltu, potem terenem przez las i wylatuje na drodze asfaltowej prowadzącej do Jeżowa. W tej miejscowości śniadanko w parku na rynku.Jeżów to małe miasteczko, gdzie spokoju się nie zazna z powodu bandy pijaków która okupuje skutecznie prawie wszystkie ławki.Dlatego szybciutko zjeść i lecę dalej w kierunku Słupi w której odbijam na Lipce Reymontowskie. Po dotarciu do tej miejscowości fotografuje tylko zamknięte muzeum i lecę dalej. Miejscowość jest rozkopana strasznie, domku Reymonta nie zwiedzam nawet.Następne miejscowości to Pszczonów, Kuczków, Uchań Dolny i... koniec drogi.Na mapie jest asfalt, a ja tu mam polno-piaszczystą drogę. Pani z domu obok mówi iż asfalt był, ale cienko polali i nie ma.Cóż, ogień i do przodu, przeprawiamy się aż dolatujemy do asfaltu, skręt w prawo do wioski Wygoda, w lewo i po paru kilometrach lądujemy w Łowiczu. Tu tylko szybko zdjęcie na rynku i lecim na Sanniki bo kolega czeka. Idzie to topornie, bo cały czas jadę praktycznie pod wiatr, od początku trasy tego dnia. Droga 584 całkiem całkiem.Po drodze jeszcze, na wylocie rozmawiam z Tomkiem, skarży się iż Sanniki to dziura zabita dechami i nawet ławek nie ma. Ustalamy aby podjechał do Gąbina i poczekał tam na mnie. Gąbin dał rade, ławka była, a i miasteczko dużo przyjemniejsze.Ja po jakimś czasie doczłapuje się ciut wykończony przez ten wiatr do miejsca spotkania. Teraz oboje zastanawiamy się co dalej. No Płock by trzeba osiągnąć, tak wypada no.To kierunek Płock, przeprawa mostem przez Wisłę, potem kolacja w barze na wylocie. Zastanawiamy się co dalej, a no jeszcze parę km i noclegu szukamy.Niestety, po drodze albo nic nie było, albo za chciwi ludzie, i tak wylądowaliśmy w Sierpcu.Tego dnia zrobiłem 170 kilometrów. Dzień 4 Ruszamy dość późno, ale przecież mamy czas. Lecimy na Rypin po drodze mijając Karlewo, oraz inne widokowe miejsca. Śniadanie w postaci pysznej grochówki zostało jeszcze przed Rypinem zapodane. Sam Rypin, ot mała mieścinka, akurat w której przeprowadza się troszkę remontów nawierzchni. Dalszy etap to Brodnica, potem Łąkorek, w którym odbijamy w bok nad jezioro Łąkorz aby odpocząć nieco. To już 80 km zrobione dziś a cały czas dalej pod wiatr, i do tego ciągle dość intensywne pagórki. Kolejne etapy to Biskupiec gdzie zaopatrujemy się w kolacje, potem Kisielice i Prabuty drogą numer najpierw 15 a potem 522. Po wjeździe do województwa Pomorskiego, na pierwszym napotkanym przystanku spożywamy kolacje, niestety bez herbaty bo zapałki przepadły, a wszyscy zatrzymani to byli niepalący, ale może wystraszeni :) potem posileni i zmotywowani osiągamy Prabuty a kawałek za, nad jeziorem Dzierzgoń rozbijamy się na nocleg.Wieczorem jechało już się znacznie lepiej, ustał praktycznie wiatr. Szkoda że nie udało nam się dalej zalecieć, no ale cóż. Jutro też jest dzień. Zadowalamy się stanem licznika pokazującym 140 kilometrów. Dzień 5 Ruszamy skoro świt, Malbork zdobywamy z"marszu".Dziura kompletna z tego miasta nic tam nie ma, jedzenia nie dają, tandetę pod zamkiem sprzedają, a poza tym lepsza mieścinka to Nowy Staw, fajne miasteczko z klimatem, serio, lepsze od oklepanego Malborka. Polecam zwiedzić to miasteczko. Naprawdę jest ciekawe. Znajdziemy tam i pomnik, i kościół ładny i naturalnie zabytkową zabudowę rynku a poza tym dość fajny park. Ciekawe miejsce.Dalej trasa wiedzie przez Ostaszewo, Mikoszewo. Tutaj też brniemy nad morze aby przeprowadzić chrzest rowerków. Piękny nasz kochany Bałtyk. Chwila zadumy, szum fal i jedziemy dalej. Kierunek Westerplatte, wiadomo, w hołdzie Bohaterom musimy tam być. Osiągamy ten cel, robimy zdjęcia i lecimy dalej na Gdynię gdzie mamy zaklepany nocleg pod dachem u znajomych. Naturalnie Sopot i Monciak zaliczamy po drodze, a i wcześniej jeszcze też Gdańsk i Długi Targ. Nocleg pod dachem nie jest zły, można też skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji. Kilometrów w tym dniu nazbieraliśmy niecałe 154. Dzień 6 Po noclegu w Gdyni lecimy bulwarem nadmorskim, zdjęcia z ORP Błyskawica musi być. Potem kierunek Gdynia Pogórze i morderczy podjazd w kierunku na Rewe. W tej to miejscowości idziemy na rybkę. Kolega pokazuje mi bardzo fajne miejsce gdzie można zjeść świeżo, tanio i dobrze. Po posiłku dalej przez Osłonino, Puck, Władysławowo, Jurata na Hel. Po drodze przepiękne widoki, ale i zapchana pijanymi turystami ścieżka rowerowa. Właściwie ciąg pieszo-rowerowy. Hel osiągnelismy 2 dni wcześniej niż planowałem. Kolacja w okopie, pozostałości z czasu wojny. Pyszna jajecznica była, a potem nocleg na plaży. Coś pięknego. W tym dniu było więcej zwiedzania więc stan licznika wyniósł tylko 100 kilometrów i parę metrów. Dzień 7 Rano herbatka i pakowanie. Smak herbaty pitej na plaży na Helu jest cudowny. Potem wizyta u Burmistrza miasta Hel. Przekazałem Panu Burmistrzowi dwie widokówki, które to specjalnie wiozłem dla Niego z Tarnowa. Dostałem piękną historyczna książkę o półwyspie, co mnie naturalnie bardzo ucieszyło, szczególnie że jest mi dedykowana. Poza tym dostałem pamiątkową monetę 1 Heli. Pan Burmistrz zachęcał do odwiedzin Muzeum Obrony Helu, co też skwapliwie uczyniłem. Zanim muzeum otwarli, kolega Tomek zabrał się tramwajem wodnym do Sopotu. On osiągnął zakładany cel, ja natomiast zapragnąłem pociągnąć dalej przed siebie. Zresztą tak to knułem już podczas wyjazdu. Jak Tomek odpłynął pojechałem na śniadanie. Potem muzeum, ładne muzeum, dużo eksponatów, warto zwiedzić, naprawdę. Znów chwila zadumy, oprócz strat w Wojnie Obronnej również tyle bohaterów pomordowali komuniści i dalej żyją co poniektórzy spokojnie wśród nas... Następny etap podróży to zjazd z półwyspu tą sama drogą na Władysławowo, Rozewie i Gwiazda Północy w Jastrzębiej Górze. Nie może być inaczej. Najdalej na północ wysunięty skrawek naszej Ojczyzny.Cola zero darmowa nawet się znalazła. Dalej szlak poprowadził od Karwi leśnym szlakiem tuż przy morzu. Normalnie miód malina. Fakt, jakość niekiedy nie powala, ale to trzeba przeżyć. Ta droga zaprowadziła mnie na koniec świata, czyli do miejscowości Stilo. Tutaj krótki postój i dalej w kierunku na Łebę. I obok tej miejscowości naturalnie odpoczynek w Sowińskim Parku Narodowym :) Stan licznika niecałe 131 kilometrów. Dzień 8 W nocy była burza, deszcz pada rano dalej. Pomału zbieram się. Pakowanie i śniadanko. Ruszam późno, jest dobrze po 10 siątej. Trasa wiedzie przez Park Słowiński. Najpierw nierówno położonymi betonowymi płytami, a potem leśną drogą. Po drodze jest jeszcze wyrzutnia rakiet, niestety nie obejrzałem jej. Nie rozumiem jak to może być że parę razy na jednym terenie trzeba płacić. Wstęp do parku, potem za oglądanie wyrzutni jeszcze raz. Bez sensu. A do tego droga rowerowa którą jadę, czerwony szlak, mimo iż rowerowy i oznakowany Rowy 39 km ładuje mnie prosto na wydmy. Piach i rower, bosko jest. Obsługa informacji przy wydmach informuje mnie iż wydmami 600 metrów, potem kawałkiem brzegiem morza i już dalej jest normalnie. Dobra, to pchamy rowerek te chyba 800 a nie 600 metrów, potem plaża, pchamy dalej, 2-3 kilometry, a że to dalej szlak Rowerowy to się dowiaduje że tak teraz mogę sobie dymać z 14 km po plaży do Czołpina. Wyboru nie ma, tylko do przodu.Częściowo parę km udaje się jechać powoli, reszta pchanie po piachu, w sumie z 22 kilometrów piachem a potem terenem. Do tego pada raz mniej raz więcej. Mewy na plaży, no bomba. Po pewnym czasie widzę ślady prowadzące przez wydmę do lasu, a napotkani sakwiarze podpowiedzieli mi iż równolegle z brzegiem morza jest droga przez las, bardzo kiepskiej jakości. Ale cóż może być gorszego od piachu, i morza co chwila nas zalewającego falami. To przeprawiamy się przez wydmę śladami i obok, potem mamy drogę, a po jakimś kilometrze piachu da się już jechać. Jest kiepska, dziurawa ale ten zapach lasu podczas deszczu, ten szum morza wynagradza tą niedogodność.Jeszcze parę km, trochę nierówności i już nareszcie osiągam latarnie morską w Czołpinie. Akurat film jakiś tu kręcili, ale ponieważ jestem brzydki, to roli dać nie chcieli jakoś :)Potem kierunek Smołdziński Las i Smołdzino, nareszcie asfaltem. Droga prowadzi obok góry Rowokół na Słupsk i Ustkę, przez miejscowości Gardna Wielka i Mała, Gąbino, Objazda, w której to miejscowości skręcam na Ustkę. Ustka jakoś wydaje mi się ładniejsza w porównaniu do Łeby. Ale ogólnie to i tak nie lubię zgiełku i tłumów.Musze kiedyś do tej miejscowości przyjechać po sezonie i na spokojnie ją pozwiedzać. Następne etapy to Duninowo i Zaleskie, tu prosto na Królewno i Rusinowo, skręt w prawo do pasa startowego, potem w lewo tymże psem do końca i osiągam Wicie gdzie odwiedzam urlopującego się kolegę i zostaje na nocleg. Pogoda się znacznie pogarsza. Czy to koniec rajdu ? Nie jestem przygotowany w ogóle na deszcz i zimną pogodę... Cały dzień kosztował przez ten piach sporo sił, dlatego tylko niecałe 96 kilometrów przybyło. Powrót Ogólnie w sobotę załamanie pogody, niedziela też nie lepsza. Podwieziony zostałem najpierw do Białogardu, a w Niedziele do Poznania. Potem pociągnie z powrotem do Tarnowa. Zrobiłem niecałe 15 kilometrów po tym fajnym mieście i to by było na tyle. Piękny to był czas, te parę dni. Teraz nadchodzi czas aby się lepiej przygotować. Zebraliśmy nowe doświadczenia, wiemy co nam brakuje a co zabraliśmy niepotrzebnie. Wyciągniemy wnioski, i przygotujemy się lepiej. W sumie w 8 dni przejechaliśmy 1095,6 kilometra. Pokazała mi to że rower oprócz siły mięśni napędzany jest przede wszystkim siła woli. Szczegóły i zdjęcia na www.dadu.bikestats.pl


    Opinie

  • Poprawiłem mape jak mogłem. Na więcej nie miałem cierpliwości.

    dadu • 23.03.2011
  • To którędy w końcu jechałeś?

    wiesiek • 21.03.2011
  • Przyznam się szczerze że mapa nie pasuje. A po zatwierdzeniu nie miałem juz jak zmienić tego. Obiecuje że kiedys to poprawie jakoś :)

    dadu • 04.03.2011
  • Cześć. Wkradła Ci się mała nieścisłość. Napisałeś "Przebieg trasy"(poz.3) Tarnów - Płock - Hel. A odległość między Płockiem a Włocławkiem to 50 km. Pozdrawiam Wiesiek.

    wiesiek • 18.02.2011
  • Człowieku przejechałeś całą Polskę wielki szacun. Też mnie się marzy taka długa wyprawa. Ja pochwale się że w tym roku przejechałem wzdłuż Polskiego Wybrzeża ze Swinoujśc ia do Gdańska przez Hel eskapadę dokończyłem we wrześniu etapem Gdańsk - Piaski pozdrawiam

    wojt • 16.02.2011
  • Niezła przygoda. Polecam.

    dadu • 14.02.2011

Mapa

Ta trasa nie posiada jeszcze oceny.
4/5
Trudność trasy
1063.78
Kilometrów